Sergiusz Sachno

„Fotografuję nawet marzenia”

Aktorzy

1988

Wystawa powstawała w latach 1978 – 1988. Tworzyło ją 50 czarno – białych fotografii formatu 100 cm x 100 cm. Zaproszonych aktorów fotografowałem na tym samym szarym, neutralnym tle. Stosowałem rozproszone przez parasol jedno górno – boczne, świecone pod kątem cca 45 stopni w stosunku do twarzy źródło światła. Dążyłem do zarejestrowania własnej, subiektywnej prawdy o kondycji psychicznej, intelektualnej, zawodowej portretowanego. Unifikacja warunków pracy umożliwiała mi zaś, a następnie widzowi prowadzenie porównań, weryfikowania dotychczasowych wyobrażeń i odkrywanie nieznanych dotychczas twarzy aktora.

Powszechnie się uważa, że zasadnicza funkcja fotograficznego portretu aktora jest banalna. Chodzi o fotosy mające charakter reklamowy, wysyłane do różnego rodzaju agencji i zespołów filmowych albo rozwieszane w foyer teatrów. Jeśli jednak spojrzeć na prywatne portrety aktorów, które zasługują na miano artystycznej fotografii, to ich swoista poetyka i ich rzeczywista funkcja okażą się bardziej złożone. Z jednej strony aktorzy należą do ludzi najczęściej fotografowanych. Ogląda się ich zdjęcia w dziennikac, tygodnikach i miesięcznikach. Z drugiej strony stosunkowo rzadko można zobaczyć naprawdę wystudiowane, opracowane i przemyślane portrety. Co jednak najistotniejsze – aktorzy teatralni przeważnie są fotografowani podczas gry, kiedy wcielają się w jakąś postać, kiedy w jakiejś przynajmniej części – przestają „być sobą”. I tutaj zaczyna się zasadniczy problem polegający na tym, że szczególnie trudno jest sportretować aktora jako „człowieka”, jako jego samego, a nie jako artystę, który coś tworzy. W tym szczególnym rodzaju sztuki, gdzie instrument i część tworzywa stanowi twarz, ciało, głos i osobowość psychiczna powstaje dylemat, rodzi się pytanie: co u aktora jest ważniejsze – czy to, co „osobiste”, wrodzone, wniesione, czy to, co „dodane” – technika, interpretacja, sprawność.

Spytałem kiedyś bardzo wybitnego aktora, wykładowcę warszawskiej PWST
o wstępne egzaminy na wydział aktorski: czy można podczas krótkiego sprawdzianu, usłyszawszy jak zdający recytuje wiersz, zobaczywszy jak odgrywa jakąś scenę, zorientować się w jego rzeczywistych dyspozycjach, nie mówiąc o talencie? W odpowiedzi usłyszałem, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie – kiedy kandydat pojawia się przed komisją, to czy potrafi sobą zainteresować. Nie chodzi tu o urodę chłopaka czy dziewczyny, ale o to, w jakim stopniu jego osobowość sama w sobie ma coś fascynującego lub choćby ciekawego. Inne warunki, takie jak ogólna sprawność ruchowa i prawidłowa artykulacja, to sprawy podstawowe, ale nieprzesądzające o ostatecznej decyzji.

Tak jest i później. Jest wielu aktorów „dobrych”, ale niewielu naprawdę fascynujących. Są też aktorzy „nudni” i „ciekawi”. A to wszystko nie ma nic wspólnego z umiejętnościami, z techniką, nawet z poziomem wiedzy i kultury. Jedni na scenie urzekają, inni po prostu coś „odgrywają”.

Twarz, będąca zasadniczą częścią portretu, dla aktora stanowi główne narzędzie jego sztuki. W wielu rodzajach działalności aktorskiej, przede wszystkim
w telewizji, mimika twarzy staje się elementem podstawowym. Oglądając portret aktora, a nie zdjęcie z roli, zastanawiamy się odruchowo, czy oglądamy twarz człowieka, czy instrument, który ma coś przedstawiać. Wiemy też, że jedynie aktorzy i niektórzy ludzie występujący publicznie mają świadomość własnego wyglądu, wyrazu twarzy, i możliwości mimicznych. Stajemy się podejrzliwi. Sądzimy, że aktor nigdy nie pokazuje siebie, ale wciąż gra, nawet wtedy, kiedy nie jest na scenie czy w studiu, że pokazuje swój wizerunek taki, jaki chce nam pokazać, że prawdę o sobie skrzętnie ukrywa. Z drugiej strony, a nieraz już o tym mówiono, istotę aktorstwa stanowi pozbycie się wstydu. Aktor wyróżnia się spośród innych ludzi tym, że się oddaje, że staje przed widzami pokazując całe swoje piękno i całą ułomność. To właśnie nie-aktorzy, kiedy się publicznie pokazują, zaczynają się wstydzić i udawać, starają się ukryć, zmienić twarz, mówią w sposób nienaturalny, poruszają i zachowują się inaczej niż na co dzień.

Wydaje mi się, że ci naprawdę dobrzy, fascynujący aktorzy mają odwagę, żeby dać się sportretować. A ci pozostali, mało ciekawi, udają i są jeszcze bardziej fałszywi niż „zwykli ludzie”. To tylko kilka uwag, które mają na celu pokazanie jak skomplikowany psychologicznie i estetycznie jest fotograficzny portret aktora. Ale może właśnie dlatego jest tak ciekawy.

Zrealizowana wystawa zawierała jak już wspomniałem 50 portretów (format 100 cm x100cm), które można podzielić na dwie kategorie. Pierwsza to portrety aktorów dojrzałych, znajdujących się u szczytu kariery. Druga to zdjęcia młodych aktorów, często początkujących. Wydaje mi się, że na każdą z tych grup patrzymy zupełnie inaczej. Młodych oglądamy po trosze tak, jak egzaminator w szkole teatralnej. Jeszcze mało o nich wiemy, nie możemy określić, na co ich stać. Szukamy tylko pierwszego, najważniejszego wrażenia.

Aktorów dojrzałych, dobrze znanych, oglądamy w sposób całkowicie odmienny. Patrzymy na ich twarze poprzez pryzmat ról, jakie grali. Staramy się oddzielić to, co stałe, od tego, co zmienne. Wyróżniamy aktorów łatwo transponujących swoją postać, swoją osobowość, spośród tych, którzy grając najrozmaitsze role są zawsze podobni. Zastanawiamy się na ile twarz aktora mającego za sobą długą sceniczną karierę jest, przede wszystkim, owym doskonałym instrumentem, a na ile wyraża własną osobowość. Co dzieje się z twarzą człowieka, który przez tyle lat zmuszał się do przeżywania cudzych emocji, do udawania świętych i zbrodniarzy, poetów i generałów, uczonych i prostaczków. Czy taką twarz kształtuje osobiste życie czy gra? Czy jest to właśnie ten niezwykły instrument czy po prostu twarz artysty, twarz myślącego i wyjątkowo wrażliwego człowieka.

W twarzach ludzi, którzy obrali sobie zawód polegający na tym, że mówią do nas i o nas ze sceny i ekranu, zawiera się też świadectwo czasu, obraz kolejnych pokoleń i epoki, piętno naszych wspólnych doświadczeń, nie tylko przeżytych, ale i wyrażonych, a na zdjęciu – zanotowanych i utrwalonych dzięki indywidualnej wrażliwości, psychologicznej wiedzy i intuicji fotografa.